Forum Teozofia.pl - nowa domena Strona Główna

 Co daje studiowanie Teozofii - C.W. Leadbeater

Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
prajn
Administrator



Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 118
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 10:52, 02 Lis 2006    Temat postu: Co daje studiowanie Teozofii - C.W. Leadbeater

Ciekawa notatka C.W.L dobrze opisujaca teozofa, czlowiek który nie tylko zgłębia wiedze teozoficzną , ale przedewszystkim stosuję ją w życiu codziennym.

CO DAJE STUDIOWANIE TEOZOFII ?


" Członkowie Towarzystwa Teozoficznego studiują te prawdy, a teozofowie pragną żyć według nich”. Jakim tedy człowiekiem jest prawdziwy teozof w konsekwencji wiedzy, którą posiada? Jaki rezultat cała ta nauka daje w życiu codziennym? Wiedząc, że jest Potęga najwyższa, kierująca biegiem ewolucji, wiedząc, że Potęga ta jest Wszechmądrą i Wszechmiłującą, teozof musi zdawać sobie sprawę, że wszystko, cokolwiek istnieje, służy postępowi. Zdaje sobie sprawę, że słowa Pisma Świętego, utrzymujące, iż wszystko pracuje razem dla Dobra, nie są fantazją lub pobożnym życzeniem, ale potwierdzają fakt naukowy. Dla każdego syna ziemi jest pewnością absolutną, że osiągnie w końcu chwałę niewypowiedzianą, bez względu na to, czym jest obecnie. Oto wszystko. Od tej chwili człowiek jest na drodze, wiodącej ku chwale i trzeba tylko, aby zrozumiał, iż wszystko, co go otacza, przeinaczone mu jest ku pomocy, a nie ku przeszkodzie.
Zaiste, jest na świecie wiele zła i wiele cierpienia, lecz teozof z pewnego wyższego punktu widzi, że jakkolwiek straszne byłoby to zło i to cierpienie, jest ono tylko czasowym i powierzchownym i zużytkowanym być może całkowicie jako czynnik postępu. W czasie swej nieświadomości, kiedy patrzył na życie z własnego poziomu, nie mógł tych rzeczy zrozumieć, bowiem patrzał z dołu i widział tylko jedną stronę. Wzrok jego wpatrywał się ciągle w zło pozorne, a jego znaczenia istotnego nigdy nie był w stanie objąć.
Teraz, gdy wzniósł się na wyższe poziomy myśli i świadomości, kiedy patrzy z wyżyny okiem ducha, rozumie życie jako całość i zdaje sobie sprawę, że wszystko w istocie swej jest dobrem, że nie kiedyś będzie dobrze, lecz że jest teraz, w tej chwili, w toku walki nieustannej i pod pozorami zła, że potężny pęd ewolucji dąży naprzód i wszystko dzieje się dobrze, gdyż wszystko w ładzie doskonałym spieszy naprzód ku ostatecznemu celowi.
Tak wznosząc swoją świadomość ponad burze i walki życia ziemskiego, rozumie zło, czyli to, co kiedyś za zło uważał i obserwuje, jak ono zdaje się przeciwstawiać wielkiemu pędowi postępu. Lecz widzi również, iż majestatyczne posuwanie się boskiego prawa ewolucji jest w takim stosunku do owego powierzchownego zła, jak potężny wodospad Niagary do strzępów piany na jego powierzchni. Współczując tedy głęboko tym, którzy cierpią, rozumie ku czemu cierpienie prowadzi, a rozpacz i beznadziejność są mu już niedostępne. Na własne cierpienia i przykrości patrzy podobnie jak na cierpienia świata i dzięki temu, pogląd jego teozoficzny daje mu całkowitą pogodę, a nawet więcej, bo całkowitą radość.
Nie istnieją już dlań troski, gdyż wiedząc, że wszystko jest dobrem, nie ma się troszczyć o co. Jego wyższa wiedza czyni zeń zdecydowanego optymistę, gdyż uczy go, że cokolwiek jest złego w kimś lub w jakimś działaniu, jest tylko złem czasowym, gdyż przeciwstawia się niepowstrzymanemu pędowi ewolucji. Natomiast przejawiające się dobro musi być trwałym i pożytecznym, gdyż ma za sobą wszechmoc tego pędu, musi tedy trwać i zwycięż żyć.
Nie trzeba jednak sądzić, że będąc tak pewnym ostatecznego tryumfu dobra, pozostaje obojętnym i nieczułym na nieszczęścia wokół niego.
Wie, że obowiązkiem jego jest zwalczyć zło, całą swą mocą, gdyż czyniąc tak współpracuje z wielką siłą ewolucyjną i przyśpiesza czas ostatecznego zwycięstwa. Nikt więcej od niego nie pracuje dla dobra, właśnie dlatego, że jest całkowicie wolnym od bezsilności i rozpaczy, które tak często dręczą usiłujących pomagać bliźnim. Innym cennym rezultatem studiów teozoficznych jest brak obawy. Wielu troszczy się ciągle o to lub o tamto: boją się, że to lub owo może się im wydarzyć lub nie udać, ciągle są niespokojni, a najstraszniejszą ze wszystkiego jest dla wielu obawa śmierci. Teozof odpędził od siebie wewnętrznie wszystkie te uczucia, gdyż zdaje sobie sprawę z wielkiej prawdy o reinkarnacji, wie, iż razy wiele przywdziewa ciało fizyczne i rozumie, że śmierć jest tylko snem wie, że podobnie jak sen przypada między dniami pracy, przynosząc nam odpoczynek i wzmocnienie, tak samo między tymi dniami pracy na ziemi, które nazywamy życiem, przychodzi długa noc życia astralnego i nieba, aby dać nam wypoczynek, wzmocnienie i pomoc w drodze.
Dla teozofa śmierć jest tylko zrzuceniem na czas pewien odzieży cielesnej, wie, iż obowiązkiem jego jest zachować tę odzież cielesną, dopóki to jest możliwym, aby dzięki niej zebrać wszystkie możliwe doświadczenia, lecz gdy przychodzi moment złożenia jej, czyni to chętnie, gdyż wie, że następne stadium trwania jest o wiele radośniejsze od obecnego. Nie boi się więc śmierci wcale, choć wie, że musi żyć do terminu oznaczonego, gdyż jest tu dla ewolucji, a jedynie ewolucja jest istotnie ważną. Cała jego koncepcja o życiu jest inną: nie jest dlań celem zdobywanie pieniędzy lub osiągnięcie tej lub innej pozycji i jedyną rzeczą ważną jest wypełnienie boskiego planu, gdyż wie, że po to znajduje się tutaj, a wszystko inne ma wartość drugorzędną.
Wolnym jest całkowicie od jakiejkolwiek troski lub niepokoju religijnego, wszystko to odrzucił precz, bo widzi jasno, że Wola boska dla nas jest postępem wzwyż, i że nie możemy od tego postępu się uchylić i że cokolwiek staje na naszej drodze lub zdarza się nam, służy nam ku pomocy, i tylko my sami mamy możność opóźnienia naszego postępu. Teozof nie martwi się i nie obawia o siebie, tylko prosto, jak najszybciej i najlepiej wypełnia swój obowiązek, ufając, że jeśli tak czyni, wszystko pójdzie dobrze i troszczyć się ciągle nie trzeba. Czuje zadowolenie ze spokojnego wypełniania pracy i stare się pomóc towarzyszom drogi, wiedząc, że siły boskie ześlą mu ciągły bodziec do postępowania naprzód i pomoc w rzeczy każdej, jeśli tylko mieć będzie twarz zwróconą we właściwym kierunku i nie przestania pracować, ile tylko zdoła.
Ponieważ wie, iż wszyscy jesteśmy częścią wielkiej ewolucji i dziećmi jednego ojca, rozumie, że powszechne braterstwo ludzkości nie jest czczym wymysłem poetyckim, lecz faktem realnym, nie jest mglistą utopią, lecz rzeczą istotną teraz . i tutaj. Pewność tego powszechnego braterstwa daje mu szersze pojęcie życia i szerszy, bez osobisty sposób patrzenia na rzecz każdą. Rozumie, że w interesie wszystkich leży jedno i to samo i że nikt nie może pragnąć dla siebie dobra kosztem straty i cierpienia innych. I nie jest to dla niego artykułem wiary, lecz faktem, sprawdzonym dzięki studiom. Ponieważ ludzkość jest istotnie jednością, pewnym jest, że to, co szkodzi jednemu, nie może innemu przynieść korzyści, a zło popełnione działa nie tylko na sprawcę, lecz i na tych, którzy go otaczają.
Wie że jedyną istotną korzyścią jest to dobro, które dzieli ze wszystkimi. Spostrzega, że jeśli mu się uda pośpieszyć na drodze postępu i rozwoju duchowego, jest to dorobkiem nie tylko jego, lecz i innych. Jeśli zdobywa świadomość i panowanie nad sobą, jest to dlań wielką korzyścią, lecz w ten sposób nie pozbawia niczego innych, przeciwnie wielu daje siłę i pomaga. Świadomy absolutnej ludzkiej jedności duchowej, wie, że nawet w tym niższym świecie, żaden człowiek nie osiągnie istotnej korzyści jeśli nie będzie działać w imię i przez miłość ludzkości całej, a kto w walce o światło znosi szlachetnie cierpienie i smutek, pomaga nieść braciom swoim ciężar smutku i cierpień.
A braterstwo pojmuje nie jako nadzieję, karmiącą smutnych, lecz jako fakt realny, naukowo wynikający z faktów; widzi to wszystko, jako absolutną pewność i stosunek jego do otoczenia zmienia się całkowicie, stając się stosunkiem pomocy i głębokiego współczucia, gdyż wie, że nie może być dobrym i sprawiedliwym dla siebie, czyniąc coś niezgodnego z wyższym dobrem swych braci.
Staje się tedy pełnym wielkiej tolerancji i miłosierdzia j nie może nie być nietolerancyjnym, gdyż jego filozofia polega na twierdzeniu, że wszystko jedno jest, w co człowiek wierzy, byle był dobry i szczery. Nie może nie być miłosiernym, gdyż jego wiedza szersza uczy go pobłażania w wielu rzeczach, których człowiek, zwykły nie rozumie. Miara dobra i zła jest u teozofa o wiele wyższa, niż u człowieka, wiedzącego mniej, a jednak teozof jest bardziej wyrozumiały dla grzesznika, gdyż lepiej rozumie naturę ludzką. Zdaje sobie sprawę, dlaczego grzech został popełniony i jest bardziej pobłażliwy od człowieka, który tego wszystkiego nie rozumie.
Idzie dalej poza tolerancję, miłosierdzie i współczucie: czuje ku ludzkości miłość i to prowadzi go do przyjęcia postawy czujnej pomocy. Czuje, że wszelki kontakt z innymi jest dlań okazją czynu, a większa wiedza, którą osiągnął dzięki swoim studiom, pozwala mu dawać rady i nieść pomoc przy każdej okazji. Nie znaczy to, aby narzucał swoje zdanie innym, przeciwnie wie, że czynienie tego jest wielkim błędem nie wiedzących . Wie, że dyskusja jest niemądrą stratą energii i wymawia się od dyskusji. Jeśli ktoś żąda od niego wyjaśnień lub rady, jest bardziej niźli skorym do udzielenia ich, nie pragnąc jednak zniewolić nikogo do swojego sposobu myślenia.
W każdym jego momencie życia wchodzi w grę pragnienie stania się użytecznym innym, nie tylko w stosunku do bliźnich, lecz i do wielkiego królestwa zwierząt. Zwierzęta często bywają bliskie człowiekowi, co jest dlań okazją uczynienia czegoś dla nich. Teozof wie, że i zwierzęta są jego braćmi, młodszymi braćmi i że ma obowiązek myślenia o nich i postępowania z nimi w ten sposób, aby to było z ich pożytkiem, a nigdy z krzywdą.
A przede wszystkim teozofia jest dla niego doktryną zdrowego rozsądku. Wyjaśnia mu, o ile tylko może to on pojąć obecnie, sprawy dotyczące Boga, człowieka i stosunku między nimi. I teozof zaczyna liczyć się z tymi i faktami i postępować według nich, to znaczy rozumnie i rozsądnie. Miarkuje życie swoje według praw ewolucji, o której uczy go Teozofia, co dają mu punkt widzenia całkowicie inny i kamień probierczy dla ocenienia rzeczy każdej, a przede wszystkim swoich myśli, uczuć i czynów, a potem i rzeczy świata zewnętrznego.
Stosuje zawsze kryterium: czy jest rzecz te słuszną, czy niesłuszną? Czy pomaga ewolucji, czy też ją zatrzymuje? Jeśli budzą się w nim jakieś myśli lub uczucia, wie dzięki temu kryterium, czy należy je pielęgnować. Jeśli są one dobrem dla większej ilości, wtedy są słuszne, jeśli są przeszkodą, lub zatrzymują jakąś istotę w jej ewolucji, są złe i należy ich unikać. W ten sam sposób powinien w razie zapytania decydować o sprawach cudzych. Jeśli z takiego punktu widzenia rzecz jest dobrą, może ją popierać świadomie, jeśli nie, powinien ją porzucić.
Sprawa zainteresowań osobistych nie istnieje dlań i dba tylko o ewolucję całości. Jest to dlań zasadą, jasnym kryterium i oddala odeń całkowicie udrękę niepewności i chwiejności. Wola Boga jest ewolucją człowieka, wszystko więc, co sprzyja ewolucji jest dobre, i wszystko, co jej przeszkadza lub opóźnia jest złem, chociażby miało za sobą opinię publiczną i odwieczną tradycję.
Wiedząc, że człowiek prawdziwy to nie ciało, lecz ego, widzi, że tylko życie ego jest ważnym i wszystko, co dotyczy ciała powinno być bez wahania podporządkowane interesom wyższym. Poznaje, że życie ziemskie dane mu jest dla postępu, który jest jedynie rzeczą doniosłą. Prawdziwym celem jego życia jest rozwój władz ego i kształcenie charakteru. Teozof wie, że idzie nie tylko o rozwój ciała fizycznego, lecz również o rozwój umysłu i postrzegań duchowych, widzi, że oczekuje się po nim doskonałości absolutnej w związku z takim rozwojem; że wszelka moc osiągnięcia tego celu znajduje się w jego rękach; że ma przed sobą czas nieskończony dla osiągnięcia tej doskonałości, lecz im prędzej się to stanie, tym będzie szczęśliwiej i pożyteczniej.
Teozof dowiaduje się, że jego życie jest tylko jednym dniem w szkole i że jego ciało fizyczne jest tymczasową odzieżą, przywdzianą na czas nauczania. Zdaje sobie sprawę, że cel uczenia się ma jedyną istotną wartość i że ten, kto pozwala się od tego celu odsunąć, postępuje z niepojętą i głupotą. Życie jego poświęcone tylko sprawom fizycznym, zdobywaniu bogactw i sławy podobnym jest do grzechotki dziecinnej, i jest bezmyślnym poświęceniem wszystkiego, co ma istotną wartość, dla paru momentów zadowolenia jego niższej natury. Teozof kładzie uczucia w sprawy wyższe, a nie w sprawy poziome, nie tylko dlatego, że uważa to za słuszny sposób postępowania, lecz dlatego, że zdaje sobie jasno sprawę ze znikomości rzeczy ziemskich. Stara się zawsze znaleźć najwyższy punkt widzenia, gdyż wie, że na niższym polegać nie można wcale, że pragnienia i uczucia najniższe zbierają się wokół niego jak gęsta mgła, uniemożliwiając mu jasne widzenie czegokolwiek.
Za każdym razem, gdy czuje walkę wewnętrzną, przypomina sobie, że jest ja wyższym i że ja niższe nie jest istotnym, i stanowi zaledwie tylko jedną nieopanowaną część któregoś z ciał. Wie, że choćby tysiąc razy upadł na drodze, wiodącej do celu, to jeszcze po tysiącznym upadku powody wędrówki pozostaną tak silne, jak na początku, więc nie tylko niepotrzebnie, lecz nierozsądnie i źle byłoby poddawać się przygnębieniu i rozpaczy.
Rozpoczyna natychmiast wędrówkę swą na drodze postępu, nie tylko dlatego, iż wie, że wysiłek będzie o wiele łatwiejszy teraz, niż później, lecz przede wszystkim dlatego, że jeśli teraz uczyni wysiłek i zdoła osiągnąć pewien postęp, że jeśli wzniesie się na poziom wyższy, będzie mógł wyciągnąć rękę pomocną tym, którzy nie dosięgli jeszcze tego stopnia drabiny, na którym on się znajduje. W ten sposób bierze udział, jakkolwiek skromny, w boskim dziele wielkiej ewolucji.
Wie, że do obecnego stanu doszedł dzięki powolnemu procesowi rozwoju, zatem nie oczekuje natychmiastowej doskonałości. Widzi, jak nieuniknionym jest wielkie prawo przyczyny i skutku, i jak, raz zrozumiane, służyć może ku rozwojowi moralnemu i mentalnemu; widzi, jak w świecie fizycznym możemy znaleźć pomoc w prawach natury , których działanie znamy.
Rozumiejąc, co to jest śmierć, wie, że nie trzeba jej się bać ani płakać, jeśli przychodzi ku niemu lub ku tym, których kocha. Przychodziła już tyle razy dawniej, nie jest więc obcą, Uważa ją tylko po prostu za przejście z życia, które jest więcej niż w połowie fizycznym, do innego całkowicie wyższego i dlatego szczerze ją wita, a nawet kiedy zabiera mu tych, których kocha, uznaje natychmiast korzyść, jaka stąd dla nich wynika, chociaż nie może nie czuć żalu z powoda czasowego rozłączenia z nimi w świecie fizycznym. Wie, że tak zwani umarli są zawsze bliscy, że wystarczy zrzucić na pewien czas ciało fizyczne we śnie, aby znaleźć się obok nich.
Widzi jasno, że świat jest jeden i wie, że te same prawa boskie rządzą wszystkim, widzialnym i niewidzialnym dla oka fizycznego. Nie doznaje tedy żadnego uczucia zdziwienia i obcości, w przejściu z jednej jego części do drugiej, ani też niepewności, co znajdzie tam, poza zasłoną. Wie, że w tym życiu wyższym otworzą się przed nim wspaniałe możliwości, tak dla zdobycia nowej wiedzy jak i dla spełnienia pracy pożytecznej. Wie, iż życie, oddzielone od grubego ciała fizycznego, posiada taką intensywność i świetność, że w porównaniu z nim wszelka uciecha ziemska jest niczym. I tak, dzięki jasnej świadomości i pogodnej ufności, potęga życia wiecznego promienieje na wszystkich, którzy go otaczają.
Nie może zwątpić o swej przyszłości, bo podobnie, jak patrząc na dzikiego, zdaje sobie sprawę z tego, czym był, tak samo, zwracając wzrok ku najwyższym i najmędrszym z ludzkości, zdaje sobie sprawę z tego, czym się stanie. Widzi ciągły łańcuch rozwoju, nieskończoną drabinę doskonałości, z istotami ludzkimi na każdym stopniu; stąd wie, że wejść na te stopnie jest rzeczą możliwą.
Właśnie dzięki niezmienności tego wielkiego prawa przyczyny i skutku, jest w możności wspinania się na drabinę, a ponieważ działanie prawa jest zawsze jedno, może polegać na nim i posługiwać się nim, jak posługuje się prawami w świecie fizycznym. Znajomość tego prawa daje mu poczucie perspektywy i wykazuje, że to, co mu się wydarza, jest słuszną konsekwencją czynów popełnionych, słów powiedzianych i myśli zebranych w dniach i życiach poprzednich. Rozumie, że każde cierpienie jest spłaceniem długu i dlatego cierpienia życiowe uważa za lekcje i wyciąga z nich korzyść, rozumiejąc powód ich pojawienia się i ciesząc się, że dają mu możność zlikwidowania części długów.
Z innego jeszcze powodu uważa przykrości za konieczność, gdyż jeśli rozumie je właściwie mają one jeszcze inną stronę. Nie traci czasu na przedwczesne noszenie ciężarów, gdy spotka go przykrość, nie przyjmuje jej z niemądrym użalaniem się, lecz przygotowuje się do przeniesienia tej konieczności z cierpliwością i siłą ducha. Nie poddaje się im jak fatalista, lecz przeciwieństwa pomagają mu do rozwoju, pozwalając ich uniknąć i z dawnego zła dobywa ziarno przyszłego rozwoju. Gdyż przez sam fakt likwidowania długu poprzedniego, rozwija przymioty odwagi i zdecydowania, które posłużą mu przez wszystkie czasy przyszłe.
Od reszty ludzi otaczających wyróżnia się stałym, pogodnym humorem, nieustraszoną odwagą w trudnościach, uczuciem sympatii ku innym i gotowością stawania się użytecznym. Jednocześnie bierze życie poważnie i wie, że wszyscy na ziemi wiele mają pracy, a czasu do stracenia nie mają. Wie z wszelką pewnością, że nie tylko tworzy własny, lecz wywiera wpływ ważny na losy innych i zdaje sobie sprawę z wielkiej odpowiedzialności używania swej siły.
Wie, iż myśli są materią i że można z ich pomocą uczynić wiele złego lub wiele dobrego. Wie, iż nikt nie żyje dla siebie, gdyż myśl każda działa na innych, że wibracje emanujące z jego umysłu i z jego mentalu odbijają się w umysłach i mentalach innych, stąd jest źródłem zdrowia lub chorób mentalnych dla tych, z którymi jest w styczności.
Narzuca mu to kodeks etyki społecznej, o wiele wyższy od znanego w świecie zewnętrznym, gdyż wie, że musi być panem nie tylko czynów i słów, lecz i myśli, które mogą wywrzeć wpływ ważniejszy i większy od ich wyrażenia się w świecie fizycznym. Wie, że nawet wtedy, kiedy się nie myśli o innych, działa się niewidzialnie na ich zło lub dobro. Lecz nie tylko nieświadomie oddziaływa myślą na innych, ale świadomie używa jej na korzyść ich dobra.
Wprawia w ruch toki myślowe, aby przynieść pomoc mentalną i podtrzymać wielu cierpiących przyjaciół, i w ten sposób otwiera przed nim zupełnie nowe pole użytecznej pracy.
Staje zawsze po stronie myśli najwznioślejszych i najszlachetniejszych, unikając niskich i nikczemnych. We wszystkich sprawach wybiera punkt widzenia optymistyczny, zamiast pesymistycznego, ton pomocy zamiast cynizmu, gdyż wie, że w rzeczywistości tylko ten ton jest prawdziwy, szukając wszędzie dobra, aby je wzmocnić, usiłując zawsze pomóc, a nie przeszkadzać, staje się coraz bardziej pożytecznym swoim bliźnim, i jest w swej małości współpracownikiem wspaniałego planu ewolucji. O sobie zapomina zupełnie i żyje przez miłość ku innym, uważając się za część owego planu. Poznaje Boga, Który jest w Nim, stara się być coraz wierniejszym Jego wyrazem i tak, pełniąc wolę Boga, nie tylko sam jest błogosławiony, lecz staje się błogosławieństwem wszystkich."
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Teozofia.pl - nowa domena Strona Główna -> Rozmowy ogólne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gBlue v1.3 // Theme created by Sopel & Programosy
Regulamin